Imieniny:
Szukaj w serwisieWyszukiwanie zaawansowane

Sport

2010.07.07 g. 21:26


"Jest szansa, by coś wszystkim udowodnić"

Ekskluzywny wywiad z Radosławem Panasem i Zbigniewem Bartmanem

Nowi zawodnicy, wspaniali kibice, nowi sponsorzy i nowa jakość - czy to warszawski przepis na sukces? Zapytaliśmy o to trenera i największą gwiazdę warszawiaków.

Jeszcze dwa miesiące temu, po porażce w barażach, zawodnicy i kibice stołecznej drużyny przeżywali spadek do pierwszej ligi. Dziś już szykują się do następnego sezonu w PlusLidze. Na parkiety najwyższej klasy rozgrywkowej wracają po przejęciu miejsca radomskiego Jadaru. Po serii ciekawych transferów i pozyskaniu nowych, możnych sponsorów klub planuje walczyć o środek tabeli. - Może trzeba było spaść, żeby się odrodzić? - zastanawiała się niedawno prezes klubu Jolanta Dolecka. O spadku, powrocie, transferach, celach, grze w Warszawie i kibicach, w przerwie między meczami Ligi Światowej z Kubą rozmawialiśmy z trenerem Radosławem Panasem i przyjmującym Zbigniewem Bartmanem.
 
 
Spadek i powrót do PlusLigi

Warszawa.pl: Co się stało, że Politechnika okazała się w ubiegłym sezonie najsłabsza?
Radosław Panas: Zanalizowaliśmy, dlaczego tak się stało, wyciągnęliśmy wnioski. Podczas budowania nowego zespołu będziemy starali się już takich błędów nie popełniać.

Co powiedziałby Pan kibicom, którzy uważają kupno miejsca w PlusLidze za zaprzeczenie idei sportu?
RP: To nie było kupienie miejsca. To była zamiana. Zawsze zdecydowanie lepiej jest grać w wyższej klasie rozgrywkowej - uważam więc, że było to z pewnością dobre posunięcie. Nie wiadomo, co by się stało gdyby zespół pozostał w pierwszej lidze - czy byłaby szansa na sponsora i szansa na zbudowanie mocnego zespołu. Takie rzeczy się zdarzają w sporcie, zarówno w Polsce, jak i innych krajach. Jeśli jakiś zespół nie jest w stanie utrzymać się w wyższej klasie, dlaczego z tego nie skorzystać? Wszystko wykonane było w zgodzie z panującymi zasadami.

Kibice powinni więc szukać pozytywów?
RP: Tak. Myślę, że nawet ci kibice, którzy uważali, że nie był to dobry ruch, szybko zapomną o tym, gdy zobaczą zespół grający na parkietach ekstraklasy z najlepszymi drużynami kraju.

Drużyna będzie jednak teraz baczniej obserwowana. Presja będzie więc duża...
RP: Czy ja wiem... Pamiętam, że dwa lata temu Bydgoszcz wzięła miejsce od Sosnowca. Teraz tego tematu już nie ma, wszyscy zapomnieli, pamiętają tylko dobre występy. Mam nadzieję, że tak też będzie z nami.

 
Pożegnania ze stolicą

Czy konieczna była wymiana tylu zawodników z podstawowego składu?
RP: Nie było to konieczne. Nie wszyscy chcieli jednak pozostać w klubie.

Rafał Buszek, wolał Rzeszów?
RP: Rafał opuścił naszą drużynę jako pierwszy, pomimo że miał jeszcze ważny kontrakt. Dostał propozycję z Rzeszowa i szybko z niej skorzystał. Bardzo chciałem, żeby został. Dlatego też nie wpuszczałem go w trakcie sezonu na boisko, gdy bolało go kolano. Nie chciałem, żeby doznał trwałej i bolesnej kontuzji. To było podyktowane myślą o następnym sezonie, brałem pod uwagę też możliwość jego gry w reprezentacji. Odpuściłem mu w bardzo ważnym meczu z Wieluniem. Jednak odszedł i szybko o jakichś sentymentach można zapomnieć.

Serhij Kapelus, nie chciał przedłużyć kontraktu?
RP: Serhij też postanowił odejść, nie czekając na dalszy rozwój wypadków. My także nie mieliśmy nic do zaoferowania, bo sami jeszcze nie wiedzieliśmy czy będziemy grali w PlusLidze, czy będziemy mieli sponsorów i jaki budżet. Wybrał bezpieczniejszą opcję gry dla wielunian.

Zbigniew Bartman / Fot. Paulina Siewierska
Skład Inżynierów na nadchodzący sezon

Co sprawiło, że postanowił Pan zostać w Politechnice pomimo spadku?
RP: Chciałem dokończyć to, co zacząłem. Nie chciałem zostawić zespołu samego w trudnej sytuacji. Dopiero później dotarła informacja, że jest szansa na powrót. Po ostatnim meczu, gdy okazało się, że spadliśmy, zadeklarowałem chęć pozostania. Czuję, że ta praca nie została wykonana w stu procentach. Inne były założenia, inne stawiałem sobie cele. Teraz jest szansa, by coś wszystkim udowodnić!

Czym się Pan kierował, budując nowy zespół?

RP: Po pierwsze trzeba mierzyć siły na zamiary. Informacja o wielkości budżetu była bardzo ważna - od tego zależy, czy będziemy mogli sobie pozwolić na zawodników z najwyższej półki, czy może trochę niższej, czy jednego lub dwóch bardzo dobrych i co za tym idzie droższych. Bardzo ważne były dla nas cechy ambicjonalne, cechy charakteru. Zależało nam, żeby byli to zawodnicy walczący o każdą piłkę od początku do końca, którzy nigdy nie odpuszczają i zawsze będą walczyć. Ważne było też, aby byli to ludzie związani z Warszawą. Naszym celem było także to, aby wracali do nas wychowankowie, którzy po zakończeniu okresu juniorskiego często odchodzą do innych zespołów. Najważniejsza jest jednak walka w każdy meczu. Nawet takim, który wydaje się nie do wygrania.
 
Jak ocenia Pan skład zespołu na przyszły sezon?
RP: Jeżeli uda na nam się dojść do porozumienia ze wszystkimi zawodnikami z kręgu naszego zainteresowania, zespół naprawdę podniesie swój poziom sportowy. Sezon będzie dla nas naprawdę ciężki - nie dość, że długi, to jeszcze mocno skondensowany. Pierwszą rundę trzeba będzie rozegrać praktycznie w dwa miesiące, grając dwa mecze w tygodniu. Skład musi być więc bardzo mocny, a szeroka ławka będzie nieocenionym przywilejem. Właśnie to jest nasz cel - mocny trzon zespołu, a także długa i silna ława rezerwowych.
 
Pytanie do Zbyszka Bartmana. Twoje przyjście ocenia się jako transferowy hit. Co sprawiło, że jednak wróciłeś do stolicy?
Zbigniew Bartman: Przede wszystkim skusiła mnie koncepcja tego wspaniałego projektu oraz podpisanie umów z tak możnymi sponsorami. Myślę, że stwarza to perspektywy walki o najwyższe cele, dlatego bardzo się cieszę, że w moim rodzinnym mieście powstaje silna ekipa.

 
Wyzwania i cele

Czego warszawiacy mogą oczekiwać po zespole w nadchodzącym sezonie?
RP: Będziemy dążyć do zajęcia miejsca w pierwszej szóstce. W tym sezonie nastąpi zmiana systemu rozgrywek - po rundzie zasadniczej nastąpi podział na dwie grupy. Naszym celem jest znaleźć się w lepszej grupie, co zapewni utrzymanie w lidze i uniknięcie nerwów, a także pozwoli rozegrać jeszcze kilkanaście spotkań z najlepszymi zespołami.
ZB: Na pewno w tym sezonie chcielibyśmy osiągnąć ten cel, który ustaliliśmy wspólnie z zarządem i sponsorami, a więc miejsca 5-6. Wiadomo, że lepiej wylądować na piątym, bo to daje nam możliwość gry w europejskich pucharach.
 
Nowi sponsorzy, nowe cele, nowe wyzwania – podołamy?
RP: Do tego potrzebujemy mocnej drużyny, zawodników, którzy wezmą na siebie ciężar gry, nie będą pękać w trudnych momentach. Walka będzie na pewno bardzo trudna, bo takich zespołów jak my jest jeszcze dziewięć. A wszyscy chcą znaleźć się w pierwszej szóstce. Jest kilka zespołów, które prawdopodobnie będą poza naszym zasięgiem, ale w trakcie sezonu wszystko może się zdarzyć.
 
ZB: Myślę, że jest to cel realny i będziemy bardzo, bardzo ciężko pracować, żeby go osiągnąć. A w przyszłości będziemy chcieli się wbić do strefy medalowej.

 
Lider zespołu

Kto poprowadzi zespół do zwycięstwa?
RP: Taką osobą na pewno będzie Zbyszek Bartman. Bardzo walecznym zawodnikiem jest także Michał Kubiak. Zresztą grupa zawodników, którzy przyjdą do nas z Radomia - Prygiel, Salas, czy Kreek to także bardzo mocni siatkarze. Tych ludzi wykreuje jednak boisko i mecze.
Zbyszka znam, rok pracowałem z nim w Częstochowie. Wiem, że gdy niektórzy już chcieli odpuścić, złożyć broń, Zbyszek do końca na to nie pozwalał i mam nadzieje, że tak będzie w Warszawie. W zeszłym roku czasem tego brakowało.

Radosław Panas / Fot. Mateusz Romian
Gra w stolicy

Czuje się Pan już warszawiakiem?
RP: Bardzo dobrze czuje się w Warszawie.
Zresztą ja się szybko aklimatyzuję - rola sportowca, a później trenera sprawia, że człowiek praktycznie cale życie siedzi na walizkach. Warszawiakiem? Może nie po roku czasu. Jak mi się uda popracować tutaj dłużej, to może tak. Bardzo fajnie mi się tu pracowało przez ostatni rok. Miasto wiadomo - stolica, same superlatywy. Muszę przyznać, ze podoba mi się tu.

Czy gra w stolicy jest dla Ciebie czymś szczególnym?
ZB: Tak, zdecydowanie tak. W Warszawie się urodziłem, w Warszawie się wychowałem i mimo to, że grałem w wielu krajach w różnych klubach to zawsze marzyłem, żeby grać w silnym zespole w tym mieście.

Planujesz zostać tu dłużej?
ZB: Jeżeli oczywiście ten projekt, który chcemy zrealizować będzie wdrażany w życie, na pewno będę chciał grać w Warszawie jak najdłużej - tym bardziej, że jest to moje rodzinne miasto.

 
Warszawscy kibice

Na meczach w Warszawie z czołówką tabeli często większym zainteresowaniem cieszą się zawodnicy drużyn przeciwnych. Jaki ma Pan do tego stosunek, jak to działa na zespół?
RP: Na pewno jakoś to komentujemy, ale raczej z uśmiechem na twarzy, że ludzie przychodzą na mecze i kibicują Bełchatowowi, Wlazłemu czy Kurkowi.
Dla nas najważniejsi są kibice, którzy jeżdżą na każdy mecz. Pomimo tego, że przegrywaliśmy, że spadliśmy, oni zawsze byli z nami. Ta grupa jest dla nas targetem. My chcemy żeby właśnie tacy ludzie przychodzili na nasze mecze. Najważniejsze jest dla nas, żeby ci kibice nas nie opuścili.

Jaką rolę dla Pana odgrywają kibice?
RP: To dla nas bardzo przyjemne, jeśli na prawie każdym meczu widzi się komplet na sali, a poza tym bardzo dużą grupę jeżdżącą za nami na każdy mecz. To cieszy. Jest to bardzo kulturalny doping, który się podoba. Liczymy na to, że sale się zapełnią. Chcemy w pierwszej rundzie rozegrać trzy mecze na Torwarze. Chcemy znów zapełnić Torwar i propagować siatkówkę w całej Warszawie.
 
ZB: Myślę, że rolę odgrywają taką samą jak dla wszystkich zawodników. Są dodatkowym wsparciem, zawodnikiem na boisku, który pomaga wygrywać spotkania i który mobilizuje.

Sądzisz, że pomimo Twojej niefortunnej wypowiedzi o dwóch końcach kija relacje z kibicami PW będą dobre? (fragment wypowiedzi Zbyszka dla Życie Warszawy: „Domex i Politechnika to dwa końce kija“)
ZB: To pytanie do kibiców, nie do mnie. Myślę jednak, że jeżeli ma się w zespole zawodnika, który zostawia całe serce na boisku i jest zawsze z drużyną, nie powinno być problemu.

Jak przekonać nowych kibiców do dopingowania warszawskiej drużyny?
RP: W naszej drużynie znajdą się tacy zawodnicy, dla których warto przyjść. Kibice na pewno zobaczą inny zespół. Zobaczą drużynę, która będzie walczyć o każdą piłkę, włączy się do walki z najlepszymi i będzie grała otwartą, żywiołową siatkówkę. Będzie to zespół, który nigdy się nie podda. Całkowicie inna będzie atmosfera na boisku. Myślę, że zawodnicy pociągną za sobą kibiców, a atmosfera będzie tak świetna, jak w zeszłym roku. I wyniki będą lepsze.
 
ZB: Kibiców mogę jedynie zachęcić do chodzenia na mecze PW - będzie, na kogo patrzeć. To będzie zupełnie inna Politechnika i zupełnie inna jakość.

 
Foto: Mateusz Romian, Paulina Siewierska (siatka.net)


Opublikowal:
-
Serwis oprogramował Jacek JabłczyńskiCopyright(c) 2002 - 2014 Fundacja Promocji m. st. Warszawy